Dotarłam na miejsce spóźniona, bo tego dnia miałam inne zdjęcia w pracy. Choć byłam na ostatnią chwilę, udało mi się wejść i zająć całkiem przyzwoite miejsce. A nie było to łatwe - kiedy otworzono drzwi - grupa rozwścieczonych fanek wbiegła na salę. Oczywiście miejsce pod sceną poszły na pierwszy rzut. Tam ręcznik leżał przy ręczniku.
Czekam na trening. W tle tłumy |
- Czy wiecie po co tutaj przyszliście? - zapytała Ewa zaraz po wejściu na salę.
- Dla Ciebieeee - krzyczał rozgorączkowany tłum.
Na tę okazję Chodakowska wybrała strój w szarych kolorach. Podczas całego występu, spoglądał na nią jej mąż. Miał na czole wypisaną dumę. Pewnie niektórzy będą zdziwieni, ale nie był to jedyny mężczyzna na sali. Jak się okazuje metody Chodakowskiej zyskują tez uznanie męskiej publiczności, bo na sali widziałam kilku facetów.
Trening trwał około godziny. Co 4 min. Chodakowska pokazywała nowy zestaw 2-óch ćwiczeń. Gong sygnalizował zmianę. W połowie treningu EC zachęciła nas do wzajemnego poznania. Każdy miał przybić piątkę z sąsiadkami. Potem Ewa namawiała nas, żebyśmy wspierały inne uczestniczki treningu.
- Czasem słowa: no dawaj, dasz radę, jeszcze 30 sekund mogą zdziałać cuda. - zapewniała trenerka.
Jak się okazało okazję do sprawdzenia jej teorii miałam w ciągu najbliższych kilka minut. Zauważyłam, że dziewczyna obok opada z sił. Starałam się ją zmotywować. Udało się. Kilka minut później, kiedy moje pośladki już płonęły z bólu, ona odwdzięczyła się tym samym.
W pewnym momencie Ewa zeszła ze sceny i chodziła po sali sprawdzając czy reszta dobrze wykonuje ćwiczenia. Niby nic w tym dziwnego, niby zawsze tak robią instruktorki fitness...ale tym razem ruchy trenerki śledziła kamera, która automatycznie wrzucała widok na ekran ogromnego telebimu. To na pewno nie był zwykły trening.
Pamiętacie jak mówiłam o tych ściśniętych ręcznikach pod sceną? Kiedy zaczęły się wypady - dziewczyny w końcu zrozumiały, że organizatorzy mówiąc "rozejdźcie się trochę po sali" nie uparli bez sensu, tylko naprawdę muszą być pewni, że każdy ma wystarczająco dużo wolnego miejsca by swobodnie ćwiczyć. Tymczasem Ewa zachowała się jak dobry pasterz i zbłąkanych owiec z sali nie wyrzuciła, a raczej wyróżniła zapraszając do ćwiczeń na scenie razem z nią.
Z Alicją Błachut |
Alicja prowadzi szkołę taneczną w Londynie, ale ma zaledwie kilku instruktorów. Brawa dla niej jednak, że się odważyła i wypłynęła na szerokie wody.
Na sali było ok. 1 tys. osób |
Kiedy wróciłam do domu - wyrzuciłam z lodówki słodycze. Nie było ich wiele, ale jednak zadałam im cios. Zaczynam nowe życie i będę trenować częściej:-) I najprawdopodobniej jestem też nową osobą. See U
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz