sobota, 28 lutego 2015

W 20 godzin z Anglii do Francji i z powrotem

Świeci słońce. Mrużę oczy. Szczypie, ale nadal patrzę, bo nie mogę się powstrzymać.  Wieje tak niemiłosiernie, że aż martwię się, że wyrwie mi głowę. 
- Szóstka w skali Beauforta* - słyszę w tle. 
Rozglądam się, wszędzie tylko woda. Lądu nie widać. 
-Mam dobre życie - pomyślałam wtedy i już nie chce nigdy myśleć inaczej. 


Centrum Nausicaa
O godzinie 6.30 wyjechaliśmy z dworca Paddington do portu Dover. O 10.00 wypłynęliśmy promem DFDS Seaways do Francji. Na statku trochę bujało, więc życzę powodzenia cierpiącym na chorobę morską.



Przycumowaliśmy w Dunkierce, a stamtąd w niecałe 50 min pomknęliśmy do Narodowego Centrum Morza Nausicaa w Bologne-sur-Mer. Klimatyczne centrum powstało w dawnym budynku kasyna. Co roku przyjeżdża tu blisko pół miliona turystów, a prawie 10 tys. osób korzysta z ciekawego programu szkoleń. Centrum jest położone obok piaszczystej plaży nad kanałem La Manche. W pobliżu jest bezpłatny, niestrzeżony parking. Nausicaa jest domem dla ponad 36 tys. żyjątek: ryb, meduz i innych zwierząt wodnych. 


Pterois
Do najbardziej spektakularnych okazów należą oczywiście rekiny, ale ja byłam oczarowana piękną i zarazem bardzo niebezpieczną Pterois (nazywaną też Lion Fish), która występuje morzach tropikalnych i subtropikalnych. Jad, który znajduje się w płetwach tej ślicznotki, może zabić. 

Na naukę nigdy nie jest za wcześnie:)



Pingwiny afrykańskie na wybiegu

Jeśli już wybierzecie się do Nausicaa koniecznie wejdźcie na pokład statku Thallasa. Stworzono tutaj imitacje tego miejsca, z prawdziwym mostkiem kapitańskim i centrum badawczym. Efekt, jest bardzo realistyczny, dzięki ruchomej podłodze i ogromnej plazmie z obrazem nagranym z
perspektywy kapitana. Polecam!

Na "pokładzie" statku Thallasa. Niestety, nie byłam jedyną osobą, która chciała poczuć się jak
prawdziwy kapitan. Tu ze spokojem, czekam na swoją kolej

Ceny biletów w Nausicaa: 
Dla osób powyżej 12 r.ż.: 18.80 euro
Dla dzieci od 3-12 lat: 12.30 euro
Studenci i bezrobotni: 13.15 euro
Centrum oferuje też zniżki dla seniorów powyżej 60 r. ż i osób niepełnosprawnych. 



Ostatnim punktem wycieczki była krótka wizyta w miasteczku Bologne-sur-Mer, które jest największym portem rybackim we Francji. Jeszcze w XVI w. miasteczko to należało do Anglii, ale w 1550 r. Francuzi odkupili je od Anglików za 400 tys. złotych koron. wycieczki. 



W domu byłam około północy. Cała podróż zajęła mi około 20 h. Można? Można!



*to 12-stopniowa skala służąca do opisu siły wiatru, w myśl której 6 to silny wiatr, 10 - bardzo silny sztorm, 12-huragan. 

sobota, 21 lutego 2015

Notting Hill

Zamożna i modna - tyle o tej dzielnicy można przeczytać w Internecie. Znana z licznych muzycznych second-handów czy targu na Portobello Road stołeczna dzielnica szybko zaskarbiła sobie sympatię Londyńczyków. Oczywiście światową sławę miejsce to zyskało za sprawą hollywodzkiego hitu Notting Hill z Julią Roberts i wspa - nia - łym Hugh Grantem. 

W końcu wybrałam się ze znajomymi do pubu w prawdziwie angielskim stylu, czyli The Churchill Arms na Notting Hill i oszalałam na punkcie tego miejsca. Pub otworzono w 1750 r. i jest jednym z najstarszych barów w Londynie. Podobno było to też ulubione miejsce dziadków Winstona Churchilla, stąd też obecna nazwa tego przybytku. 




Nie przez przypadek The Churchill Arms dwa razy z rzędu został laureatem konkursu na najbardziej kwieciste miejsce w Londynie (Londyn in Bloom). Kiedy przeszłam do drugiej sali myślałam, że przez przypadek znalazłam sie w kwiaciarni. Wszędzie, absolutnie wszędzie, nawet w toalecie -  kwiaty. Z uwagi na moje zamiłowanie do estetyki oszczędzę Wam fotografii tego jakże osobliwego zjawiska. Dla chętnych fotki na maila:)

...i co dla mnie najpiękniejsze...
wszędzie (w końcu) słychać było typowy angielski akcent, a na suficie, kominku i parapetach - było mnóstwo brytyjskich bibelotów. 


Wejście do toalety
Co ciekawe, ceny bardzo przyzwoite np. cydr 4.75 funta, 
grzane wino 3.75.
Pub jest połączony z restauracją, o dziwo tajską. Właściciele ściągnęli z Tajlandii rodowitego kucharza, który robi cuda. Uważajcie na ostry smak. Tu też miło zaskoczyły mnie bardzo przystępne ceny, czyli ok. 9-10 funtów za talerz makaronu z krewetkami czy z wołowiną. Pycha:-)
 












Metro Nothing Hill Gate
Uważajcie na rozgałęzienia linii metra:-)

wtorek, 17 lutego 2015

Camden Town

Właśnie odwiedziłam bajeczne londyńskie targowisko - Camden Town. To tu można kupić smakołyki, tkaniny i ubrania ze wszystkich stron świata. Oddalona o 4 km od Westminster dzielnica została założona pod koniec XVIII wieku. Początki znanego na całym globie targowiska różności są związane z powstaniem londyńskiej kolei.
To prawdziwa rupieciarnia w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli wybieracie się na bal przebierańców, albo lubicie się wyróźniać? - jedźcie na zakupy do Camden Town.

Można tam znaleźć naprawdę odjechane rzeczy za stosunkowo niską (jak na Londyn) cenę. Primark siada. Camden Market to miejsce magiczne, inne niż wszystkie. Uwierzycie mi, jeśli tu przyjedziecie. Oprócz targowiska z ciuchami i starociami - jest tutaj również ogromny targ jedzeniowy. Można spróbować muli, ślimaków, fish and chips czy ostrej tajskiej kuchni. Prawdziwe zderzenie kultur:) Polecam;)
Stacja metra: Camden Town






                     
a może chcecie się poczuć jak Michael?
Aha i chciałam jeszcze dodać: Panie Primarku - proszę się na mnie nie gniewać, to nie jest tak, że ja gardzę. Pyk.

niedziela, 15 lutego 2015

British Museum

King's Library
To największe muzeum w Londynie i jedno z najstarszych muzeów historii starożytnej na świecie. Gdybyśmy chcieli z uwagą przyjrzeć się każdemu spośród ponad 7 miliona eksponatów, na zwiedzanie  nie wystarczyłoby nam nawet kilku tygodni. Polecam, więc przed wycieczką zastanowić się na co chcielibyście zwrócić uwagę.

W tle wykonany z ponad 1,6 kawałków szkła
dach nad Wielkim Dziedzińcem.






Sercem muzeum jest Wielki Dziedziniec im. Królowej Elżbiety II. Dach został zbudowany z ponad 1,6 tysięcy kawałków szkła i jest to największy oszklony plac w Europie. Przed 2000 rokiem, Wielki Dziedziniec był otwartą przestrzenią pomiędzy umiejscowioną na środku  czytelnią a resztą budynku. To właśnie w Czytelni Karol Marks napisał część Kapitału, a twórca Sherlocka Holmesa sir Arthur Conan Doyle i wielu innych literatów robiło "research" przed zabraniem się do pracy. 



Książki ze zbiorów King's Library










Muzeum uczciło swoją 250 rocznicę  - odrestaurowaniem najstarszego pomieszczenia w budynku, czyli Biblioteki Króla. Dwa lata temu w tym miejscu otworzono stałą wystawę o opoce Oświecenia. Dla mnie to najbardziej klimatyczne miejsce w całym budynku. 


Muzeum jest podzielone na eksponaty z danych regionów
np. Egipt i Bliski Wschód,  Grecja i Rzym, Ameryka i Azja, świat Islamu itd.
British Museum powstało z inicjatywy XVIII-wiecznego kolekcjonera. sir Henry'ego Sloane'a, który przekazał na rzecz państwa ponad 70 tysięcy dzieł. Sloane wyrażnie podkreślał jednak, że eksponaty są darem dla narodu i m.in. dlatego wstęp do muzeum (oprócz czasowych wystaw) jest bezpłatny.

Dojazd:
Metro Holborn 
Linie metra: 
-Central line (czerwona)
-Picadilly line (granatowa)

czwartek, 12 lutego 2015

Transport w Londynie

Stacja metra Ealing Broadway:-)
Jeśli kiedykolwiek, ktokolwiek z Was narzekał na drogą komunikację miejską w Polsce, np. w Warszawie to cóż…
cena za Warszawską Kartę Miejska, czyli 125zł miesięcznie - to tutaj kwota jak za lizaka:-)
Londyńskie metro liczy ponad 300 stacji,
dlatego prawie każde miejsce w Londynie -
 jest blisko metra.









Z góry uprzedzam całą falę hejtu jaka zaraz na mnie spadnie. Tak, wiem, że Anglicy zarabiają więcej, ale nawet biorąc pod uwagę ich zarobki - uwierzcie mi komunikacja miejska jest tu naprawdę bardzo droga, dlatego mnóstwo ludzi w Londynie: albo szuka mieszkania bardzo blisko pracy, w ten sposób korzystają z komunikacji miejskiej tylko okazjonalnie, albo dojeżdza do pracy rowerem, albo kupuje samochody i dogaduje się z sąsiadami na wspólny przejazd. Jak mówi mój kolega pracy - Jeżdżę samochodem z oszczędności - cytat jest prawdziwy,  serio:-)

Karta Miejska
Jeśli macie tylko jeden dzień na zwiedzanie Londynu kupowanie Oyster Card, może rzeczywiście nie mieć sensu. Lepiej kupić całodobowy bilet papierowy. Jeśli jednak zamierzacie po Londynie trochę pojeździć i macie na to np. tydzień to najkorzystniejsze ceny ma Oyster card.

Sama karta kosztuje 5 funtów. Kartę można doładowywać w zależności od potrzeb.
Tygodniowy przejazd na strefy 1-3 kosztuje około 37 funtów przeliczeniu na złotówki to ponad 800 zł miesięcznie).
Tygodniowy przejazd na strefy 3-4 to 24 funty (prawie 550 zł miesięcznie)
Kolejne strefy są relatywnie tańsze.

Jeśli z komunikacji miejskiej korzystacie okazjonalnie to i tak Oyster Card ma najkorzystniejsze ceny.
Kierowcy nie sprzedają tutaj biletów. Najpierw w automacie wpłacacie na Oyster Card jakąś kwotę np. 10 funtów, a za każdy przejazd płacicie zbliżeniowo z pieniędzy, które macie na karcie.
Jednorazowy przejazd to 1-szej strefy  bez Oyster Card to koszt 5.80 funta.

Pamiętajcie! W metrze również obowiązuje ruch lewostronny. Keep left:)

Dla porównania z Oysterką to koszt 2.30 funta. Jest różnica, prawda?

Całodobowy bilet na strefy 1-6 kosztuje 12 funtów - jeżeli chcecie zwiedzać cały dzień- uwierzcie mi zdecydowanie bardziej opłaca się kupić ten całodobowy bilet, niż kasowanie pojedynczych przejazdów.



Ważne!!!
Bilety całodobowe są ważne tylko do końca dnia, w którym dokonano zakupu. Jeśli np. kupicie całodobowy bilet o 23 - będzie on ważny tylko przez godzinę!!!

Strefy

Londyńskie metro jest podzielone na 6-stref.
Jeśli chcecie zwiedzać, to obowiązkowo musicie mieć bilety na strefy od 1-2. Poza tymi strefami, jest stosunkowo nie wiele atrakcji, ponadto nawet jeżeli dany punkt jest w 3 czy 4 strefie, to i tak najczęściej musicie dojechać metrem do 1 czy 2 strefy,  żeby się przesiąść.


Autobusy
 jeśli zdecydowaliście się na pojedyncze przejazdy, to każdy za każdy kurs autobusem trzeba zapłacić 1.45 funta (tylko z Oyster card). Kierowcy autobusów nie sprzedają biletów. 

Ważne!!!
W autobusach nie obowiązują strefy.  Jeśli kupicie bilet całodowy, tygodniowy lub miesięczny na jakakolwiek strefę metra - możecie do woli poruszać się autobusami po całym Londynie.


Zwróćcie uwagę, na to kiedy odjeżdża pierwszy i ostatni autobus na danej linii. W Londynie, niektóre autobusy kończą kursy już np. o 19. Są jednak i takie autobusy, które kursują 24 h godziny na dobę.

Autobusy nocne to te,  które (tak jak w Warszawie) przed numerem maja literkę N. Na ten środek komunikacji jesteście skazani po północy, bo wtedy (nawet w weekend) londyńskie metro robi sobie wolne.

Większość przystanków autobusowych w Londynie jest na żądanie, więc żeby zatrzymać swój dyliżans musicie albo podnieść rękę do góry, albo( jeśli jesteście w autobusie) nacisnąć przycisk stop.

Niestety Londyn jest ogromny, a autobusy nie tak szybkie jak metro, wiec czasem dystans, którego pokonanie metrem zajmuje 50 min - autobusami może zająć około 2 h.
Poniżej mapa linii autobusowych:
Central London Bus Map 

Rodziny

W Londynie dziecko od 5-10 roku życia może jeździć komunikacją miejska bezpłatnie, ale z dorosłym opiekunem. Na jednego dorosłego z biletem - 4 dzieci w wieku 5-10 lat może jeździc za darmo.

Dzieci do 4 lat mogą jeździć po Londynie bez limitu i nie muszą mieć kupionego żadnego biletu.

W biletomatach możecie wybrać język polski.


Uważajcie na" asystentów", rzekomo pomagających w korzystaniu z automatu. Nie słuchają dokładnie jakich potrzebujecie biletów, tylko klikają jak szaleni przyciski, by jak najszybciej przejść do kolejnego klienta. Przynajmniej ja mam niezbyt dobre doświadczenie z tymi pracownikami metra. Zanim zdążyłam powiedzieć Pani, że potrzebuję paragonu dokumentującego moje podróże (muszę przedstawić rachunki w pracy) - Pani już dawno kliknęła opcje "bez rachunku".

Ale może to tylko moje złe doświadczenia - Jeśli macie inne piszcie:-)

Poniżej mapa linii metra:
London Underground map 

Londyńskie metro, choć wydaje się na pierwszy rzut oka trudne do ogarnięcia, to zapewniam, że tylko pozory. Wszystko jest naprawdę sensownie rozplanowane i łatwo można dojechać metrem niemal w każde miejsce w Londynie.

Planowanie podróży :
Wiem, że jest do tego mnóstwo aplikacji na komórkę, ja używam z powodzeniem strony:
https://www.tfl.gov.uk

Aby jak najlepiej zaplanować podróż musicie znać postcode miejsca początkowego i docelowego. Taki  numer widnieje przy każdym londyńskim adresie. Wpisując w wyszukiwarkę taki numer macie pewność, że dotrzecie we wskazane miejsce.

Pociągi

Służą raczej do poruszania się "właściwym" Londynem, a przedmieściami miasta. Pociągi raczej nie docierają do Centrum, ale większość przejeżdża przez stacje Wimbledon, gdzie można łatwo przesiąść się do metra.

Ważna Oyster Card upoważnia również do swobodnych podróży pociągami.

Transport z lotniska

Jedynym lotniskiem, z którego można dojechać do 1-szej strefy metrem  jest Heathrow. Granatowa linia Picadilly, dowiezie Was w dogodne miejsce. Z doświadczenia wiem,  że większość tanich linii stacjonuje na Gatwick, Stansted czy Luton. Dobra wiadomość jest taka, że na Luton można dojechać pociągiem do Wimbledonu, a tam jak wspominałam przesiąść się w metro.

Mnóstwo firm transportowych oferuje przewóz z lotniska do 1-szej strefy oznakowanym autobusem za około 10 funtów . Według mnie jedne z najkorzystniejszych cen ma Easybus

Taksówki
Tradycyjna, czarna, londyńska taksówka.
Tylko czarne taksówki to tzw. samochody licencjonowane. Kierowcy takich samochodów doskonale znają Londyn i zanim zaczęli prace musieli zdawać specjalne egzaminy. Pozostałe taksówki to kierowcy pracujący trochę na dziko, a ich umiejętności nie są w żaden sposób weryfikowane. Różnica w cenie jest jednak ogromna.


środa, 11 lutego 2015

Polskie sklepy, bary i restauracje w Londynie.

Nie przez przypadek o Londynie mówi się, że to 13-ste polskie wojewódźtwo.

Na każdym kroku spotykam tu Polaków. Już na lotnisku - Pani, która sprzedawały bilety Easybus, była Polką. Swoją drogą Easybus ma chyba najkorzystniejsze ceny biletów. Za przejazd z lotniska Luton do centrum Londynu zapłaciłam niecałe 9,5 funta. Najlepiej jest kupić taki bilet wcześniej, przez Internet.  Niektórzy przewoźnicy, oferuja przejazd nawet za 2 funty.

Supermarket Polmar o wdzięcznej nazwie Bartek.
 Tu można kupić wszystko co polskie.
Duży wybór i miła obsługa. Obok chaty po zbóju na Uxbridge Rd.
Ale do rzeczy…na ulicach, w sklepach… słowem wszędzie spotykam Polaków. Najwięcej jest ich na Ealing, Hanwell i Tooting. W tych dzielnicach dosłownie na każdym rogu są polskie bary, sklepy i restauracje.

Chata po zbóju na Uxbridge Rd, Ealing.
Niestety, zdjęcie jak widać robione przed 12.
Pewnego dnia  - wyszłam na lunch po pracy. Kolega polecił mi wcześniej polską knajpkę na Ealing. Weszłam tam jak zaczarowana, bo na chwile przyjechałam do Polski. Knajpa urządzona z góralskim smakiem. Z magnetofonu dobiega znana mi dobrze melodia…hej bystra woda, bystra wodzicka...Kelnerki rodem z Krupówek, pytają - oczywiście po polsku: co podać? A w menu: schabowy, ziemniaczki, modra kapusta, pomidorówka, rosół itd. Usiadłam, wziełam do ust kęs i już byłam w Polsce:) Dzięki:) Restauracja nazywa się Chata po zbóju (Uxbridge Rd).

W Londynie nie ma też problemu z polskimi produktami - spokojnie znajdziemy tutaj towary Knorra, Wedla, mleko Łaciate, a w wielu sklepach popularne są batony Grześki.

W sieciówkach takich jak np. Sainsburys - wyznaczone są specjalne kąciki z polski smakołykami.
Polskie produkty w sainsburys

Większość małych osiedlowych sklepików prowadzą tutaj: Hindusi, Pakistańczycy czy rdzenna ludność krajów arabskich. Ja przynajmniej nigdy nie widziałam, żeby jakiś mały sklep spożywczy, był prowadzony przez rodowitego Anglika.

Polskie produkty niestety wcale nie należą do najtańszych. Ich cena tutaj jest kilkakrotnie wyższa niż w Polsce. Tym którzy chcą oszczędzić polecam Lidla i sklepy z produktami wszystko po 99p albo wszystko za 1funt. Inaczej nie zostaniecie tutaj w skórze.










Sklep Mleczko na Uxbridge Rd.


Mleczko to cała sieć polskich sklepów spożywczych. Można tu kupić polskie mleko, wędliny, surówki czy dania gotowe np. pierogi. Klienci sklepu mogą założyć sobie specjalne karty lojalnościowe.
Gdyby nie bar szybkiej usługi Pepe's - cały pawilon byłby zajęty przez polskie firmy.
Na zdjęciu sklep spożywczy Polski smak, polska firma Sami Swoi - przekazy pieniężne i
biuro podróży Gosia Travel

sobota, 7 lutego 2015

Praktyki dla absolwentów ERASMUS - Jak to załatwić?

Szanowny absolwencie daj łapkę, ja Cię poprowadzę;-)

Chcesz poznawać świat, nowych ludzi, uczyć się języków? Gratulacje - pierwszy etap - czyli wyrażenie entuzjazmu masz już za sobą, ale hola, hola mówi Uniwersytet i dodaje nie tak prędko, najpierw sprawdzimy czy naprawdę Ci zależy;-)

Najpierw proponuje dowiedzieć się na danej uczelni, czy są jeszcze miejsca i czy spełniamy podstawowe kryteria do wzięcia udziału w programie.
Przed wyjazdem było trochę formalności ale cieszę się.
Dzięki Erasmusowi spełniłam swoje marzenie
 i zamieszkałam w Londynie

Według oficjalnych wymogów z programu mogą skorzystać tylko te osoby, które wyraziły chęć wyjazdu jeszcze przed obroną (wtedy miały jeszcze status studenta).

Potem musimy na własną rękę szukać sobie instytucji, która przyjmie nas do pracy. Najlepiej szukać schronienia w firmach, które przyjmowały studentów w poprzednich latach. W przeciwnym razie uczelnia może zacząć kręcić nosem, choć nie jest to oczywiście reguła. Profil firmy przyjmującej powinien pasować do wykształcenia kandydata, no bo weźmy np. mnie ...słaby byłby ze mnie pożytek w banku..hmm? Bądźmy poważni;-)

Ja jako absolwentka dziennikarstwa dostałam kilka propozycji, głównie z redakcji (Anglia, Szkocja) i jedną z działu PR (Portugalia). 

Kiedy już jesteśmy ugadani na tip-top z instytucją przyjmującą zabieramy się za zbieranie dokumentów dla Uniwersytetu: Learning Agreement (coś w rodzaju planu praktyk), formularz zgłoszeniowy na praktyki i certyfikat, świadczący o znajomości języka (w którym odbywają się praktyki) co najmniej na poziomie B2 (nie musi to być FCE, może to być po prostu zaświadczenie ze szkoły językowej, w której się uczymy). 

Po złożeniu dokumentów, czekamy na odpowiedź. Teraz agencja Erasmus intensywnie myśli;-)

Jeśli dostaniemy zielone światło to na 3 tygodnie przed wyjazdem podpisujemy umowę z uczelnią.Musimy mieć ze sobą:
-kopię karty EKUZ
-polisę ubezpieczeniową OC, NNW. 
Oprócz tego w USOSie wpisujemy numer konta należącego do systemu SEPA. 

Uwaga!
Pani w BWZ-cie poprosi o przyniesienie "oświadczenia o dobrowolnym poddaniu się egzekucji w formie aktu notarialnego"
Musicie tutaj bardzo uważać, bo koszty takiej usługi są naprawdę bardzo różne. U jednego z warszawskich notariuszy zaśpiewali mi 600zł. W innej kancelarii, na ul. Brackiej w Warszawie sympatyczna pani notariusz z myślą o pustych kieszeniach studentów/absolwentów obniżyła koszty tej usługi na 83 zł (już z odpisem). 

Ufff, to wszystko. Głowa do góry, jak teraz to opisuje, to wydaje mi się, że nie było aż tak źle. 

środa, 4 lutego 2015

Już jutro przeprowadzam się do siebie!


To widok z mojego (tymczasowego) okna. Tooting.
Nareszcie, bo Anglicy nie maja pojęcia co to jest centralne ogrzewanie;-( Od poniedziałku śpię w ubraniach, wiec chyba nie muszę Wam tłumaczyć, z czym mam tutaj największy problem. Grzyb na ścianach, zimne pokoje i wyłączone piecyki na czas nieobecności lokatorów to tutaj chleb powszedni. Z Tooting do pracy na Ealing jadę przy dobrych wiatrach 1.20. Dzis wiało źle, wiec czekałam na pociąg 40 min. Chlip;-( Podróż zajęła mi prawie 2h.

Ale nie wazne to, bo od jutra bede dojeżdżać do pracy czerwonym pietrowym autobusem w 20 min.
Oczywiście, że z reguły siadam na górze.

Nie piszę tak często jak zakładałam, bo mam tutaj też spore problemy z dostępem do internetu.
(Jack, już widzę jak zacierasz swoje łapy z satysfakcją umalowana na twarzy - NIE DO CZE KA NIE TWO JE - blog będzie!).

Od jutra to się zmieni;-)

Dopiero dziś zrzuciłam zdjęcia: Nie zabrałam z Polski komputera z czytnikiem kart, a teraz cierpię.

Jak tylko się przeprowadzę, zaczynam biegać po Hyde Parku:
Hyde Park. Jak widać tutaj nie ma żadnych podziałów;-)



niedziela, 1 lutego 2015

Hello,
juz jestem w Londynie.

Pierwszy angielski absurd już w łazience na lotnisku: dwa krany (do zimnej i do cieplej wody).
Pierwsze zderzenie z szarą rzeczywistością na stacji metra. Oystercard na tydzień (fakt, że obejmuje wszystkie środki komunikacji miejskiej) to koszt blisko 43£. W przeliczeniu na złotówki....o zgrozo- ponad 900 zł miesięcznie. Pierwsza myśl- szukam chaty z dogodnym dojazdem autobusem, jednak trochę taniej:) We'll see.

Prawdziwe English Breakfast serwowane
w przeangielskim hoteliku A to B na Ealing. 
Kilka dni spędziłam na prawie polskim Ealing. Zatrzymałam się w angielskim hoteliku AtoB na Ealing common. Bardzo blisko Serca dzielnicy– Ealing Broadway.
Już w metrze, spotkałam parę Polaków (na oko ok. 50tki). Sympatyczna Pani spojrzała wymownie na moje walizki i zapytała: z wakacji czy na wakacje?

I już serce mi urosło. Jednak jest nas tu mnóstwo.

Potem obowiązkowe zwiedzanie z plecakiem i przewodnikiem w ręku (oczywiście, że pozdrowiłam Big Bena)

Teraz na kilka dni zatrzymałam się u znajomych na Tooting (wiem, wiem trochę mnie rzuca). W czwartek przeprowadzam się już do mojego przytulnego pokoiku na Ealing. Będę mieszkać w typowo angielskim szeregowców (bedą zdjęcia).

Bar mleczny na Tooting. 
Na Ealing i na Tooting mnóstwo Polaków. Wszędzie są sklepy z polską żywnością: Mleczko, Kujawiak, Maciek, Bartek. Klimat jak w Polsce: dzien dobry, do widzenia itd. Jest tu też sporo polskich barów mlecznych i restauracji;)



Jutro pierwszy dzień w nowej pracy. Nowy kraj, nowe zwyczaje. Kolega mi mówił, że tutaj pracownicy korporacji wychodzą sobie w czasie pracy na szybkie piwko. Piją przed budynkiem. W Gońcu raczej tak nie jest, więc kładę się spać.